RPG <3

Kto nie kocha RPG?!

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2018-11-16 20:10:14

Daniel
Użytkownik
Dołączył: 2017-10-29
Liczba postów: 9
WindowsChrome 70.0.3538.102

Zoltan Karadzić

Czarnoborze to piękne miejsce. Obfituje w rozległe pola i piękne widoki. Malowniczy krajobraz łączy się z czystym górskim powierzem. Ludzie są piękni i mili, a później kończy się dzień, zachodzi słońce i przychodzi noc… Opowieści o potwornościach, o upiorach przeszłości, są wciąż żywe w domach w tym kraju. Dzieci często straszy się, że noc jest pełna strachów, by mieć pewność, że żadne z nich nie będzie się ociągać z powrotem do domu, gdy słońce zacznie się czerwienić. Mimo iż, twory Ven Riera dawno już przestały nękać mieszkańców Czarnoborza, mimo iż opowieści o spotkaniach z nimi traktowane są z przymrużeniem oka, to nadal gdzieś głęboko w świadomości tubylców, majaczy widmo grozy, której byli świadkami, lub której opowieści snują ci bardziej leciwi bajarze.
Noc, jest pełna strachów. Tak mawiała matka Zoltana – Doris. Jest piękną kobietą, której młodość przecieka już przez palce. Wysoka, szczupła blondynka o złotych oczach i bladej cerze. Mężczyźni się za nią uganiali, ale tym który wywarł na niej największe wrażenie, tym który rozbudził w niej namiętności, był Guinter – ojciec Zoltana – krasnolud.
Zoltan nie był najpiękniejszym noworodkiem w klinice… nie był nawet ładny. Precyzyjniej można powiedzieć, ze wręcz trudno było znaleźć brzydsze dziecko. Nie chodzi o jakieś deformację, czy brak wdzięku. Po prostu zestawienie bladej cery matki i czarnych oczu ojca, jest dość „niecodzienne”. Mimo iż wszyscy spodziewali się takiego rezultatu, to jednak Zoltan, jako owoc miłości tych dwojga był nad wyraz wyrazisty.
Dorastał w grupie rówieśników. Jako dziecko był trochę napiętnowany, przez wzgląd na swój wygląd. Nauczyło go to radzenia sobie w trudnych sytuacjach, jak również radzenia sobie z samotnością. Nikt nie traktował go źle, gdy patrzyli ludzie. Ale gdy dzieciaki były same… Zoltan zaczął nabierać męskich kształtów jako nastolatek. Lecz działo się do szybciej niż u jego rówieśników. Szybko przewyższył wszystkich kolegów siłą. Nawet starsi koledzy czuli do niego respekt. Mimo jego kalkulacyjnego krasnoludzkiego umysłu, jego wewnętrzna wrażliwość sprawiała, że nad wyraz łatwo popadał w gniew. Powodowało to wiele niesnasek. Młody Zoltan często się bił. Zwykle z więcej niż jednym przeciwnikiem, przez co zwykle matka ze łzami w oczach ścierała z jego beznamiętnej twarzy zaschniętą krew, czy robiła okłady na siniaki i guzy.
W czasach akademickich nie miał już problemu z adwersarzami. Jego wygląd stanowczo zmuszał każdego do zrewidowania swoich pretensji do Zoltana. Chłopak jest średniego ludzkiego wzrostu. Budowa jego ciała, budzi podziw, zarówno u kobiet, jak i zazdrosnych mężczyzn. Ma szerokie barki i spory obwód pasa miedniczego. To przynosi na myśl krasnoludzką sylwetkę. Wydatne muskuły podkreślone tym bardziej przez prawie przeźroczystą, białą skórę. To wszystko komponuje w sylwetkę atletyczną, sylwetkę kogoś, w kimś raczej nie warto mieć wroga. Jest jeszcze jedna rzecz, bardzo charakterystyczna dla wyglądu Morloka. Oczy… czarne i pełne strachów jak noc, o której opowiadała mu matka. To spojrzenie jego oczu sprawia, że jest ostatnią osobą, z którą chciałbyś zadrzeć.
W tym okresie jego życia, nie miał już problemów kolegami. Wręcz przeciwnie, ludzie zaczęli do niego lgnąć. Czuli przy nim jednocześnie niepokój, jak również ciepło i bezpieczeństwo. Prawdopodobnie to sprawiało, że tak bardzo lgnęły do niego kobiety…A zwłaszcza zapadła mu w pamięć Aridea…
Aridea jest ludzką kobietą, o cechach wyglądu, zbliżonych do matki Zoltana. Szczupła, niebieskooka, blondynka, o włosach kaskadą loków opadających na ramiona i dalej na plecy. Była pupilką wielu profesorów, w przeciwieństwie do Zoltana, który był zawsze ostatni w kolejce do miana pupila. Część męskiej kadry wykładowczej ewidentnie się w niej podkochiwała, tym bardziej gnębiąc Zoltana, widząc jego relację z Arideą. To była wielka miłość, do czasu, aż Zoltan musiał opuścić Czarnoborze. Jak do tego tego doszło?
Aridea i Zoltan byli ze sobą bardzo blisko. Byli zarówno dla siebie kochankami jak i najlepszymi przyjaciółmi. Aridea miała tylko ojca. Matka odeszła z jakimś Goblinem gdy Aridea była jeszcze dzieckiem. Ojciec zaś, był zapracowanym urzędnikiem. Którejś nocy, gdy młody Zoltan uciekał w popłochu przez okno jej pokoju, przed wściekłym ojcem, który niespodziewanie wrócił nocą do domu z delegacji, napotkał na swojej drodze coś, o czym do tej pory słyszał tylko z opowiadań matki. Wtedy jeszcze tego nie wiedział, ale był to strzyga. Ven Rierowski pomiot, pokłosie dawnych czasów. Cudem uszedł z życiem, ale to wydarzenie otworzyło mu oczy na nocne strachy obecnego świata. Do tej pory przykładał uwagę tylko do romansów i wykształcenia by zapewnić sobie godne życie w niedalekiej przyszłości.
To spotkanie obudziło w nim początkowo tylko ciekawość, ale z biegiem czasu zamieniła się w obsesję. Zoltan najpierw wysłuchał po raz kolejny wszystkich opowiadań swej matki i ojca, nie zdradzając powodów ciekawości. Później przypomniał sobie, że widział u swojej przyjaciółki kilka książek, których grzbiety pogładził tylko palcem i z politowaniem omiótł wzrokiem. Teraz miały się okazac źródłem jego pożądania. Na ich czytaniu, któregoś dnia przyłapał go Astern – ojciec Aridei. Wywiązała się między nimi dyskusja, w której Zoltan ujawnił swoje motywy. Rozmowa ostatecznie nie wiele wniosła do jego życia.
Po akademii Zoltan zaczął prace w prywatnym biurze Miltona i Kenseia – dwóch sławnych braci - prawników. Jeden z braci jest niziołkiem a drugi ogrem. Z nimi pracował przez lata. Praca związana z analizą śladów i prowadzeniem dochodzenia w imieniu biura, pozwoliła mu na odkrycie innych tajemnic świata, który jako dziecko traktował mocno powierzchownie. Odkrył zło, dużo zła. Chciwość, deprawację, korupcje, dewiacje i inne rzeczy, bez których ten kraj byłby pięknym sielskim miejscem. Praca ta, wymagała od niego poruszania się w „miejskiej nocy”, czyli w miejscach i o czasie, w których dobrzy ludzie „śpią” a zło organizuje przyczółki. Przez ten czas w miał jeszcze wiele okazji by natknąć się na Ven Rierowskie pomioty z eliminacji których, zaczął odczuwać radość, jednocześnie tym bardziej podjudzał swą ciekawość i karmił obsesję.
Pewnego dnia do wynajmowanego przez niego pokoju na piętrze w kamienicy należącej do jego pracodawców, zapukała trollica imieniem Vexi, która zaproponowała mu zmianę pracy, na bardziej satysfakcjonującą. Zaciekawiony, udał się kilka dni później do kawiarni w której miała na niego czekać, gdyby się namyślił. Vexi wprowadziła go w tajniki kontroli taumolicznej, śledzenie i eliminowanie niepokornych czy zbuntowanych technomantów czy spirytystów. Nauczyła go technik walki z nieumarłymi i demonami – krótko mówiąc wyszkoliła na agenta i wprowadziła do RTKA. 
Po wstąpieniu do RTKA, Astern nie miał już nic przeciwko jego związkowi z Arideą, wręcz przeciwnie, można było wyczuć, że nalega na zaręczyny, a wręcz sam je organizuje. Zoltan miał już nawet pierścionek, lecz nastąpiła nieoczekiwana komplikacja… Otóż Aridea zaginęła…
Panowie Milton i Kensei nie szczędzili środków na poszukiwania, którymi zajął się ich najlepszy śledczy. Panowie mieli głowy na karku i czuli w tym jakiś zysk. Już następnego dnia gazeta „Głos Czarnoborza”, na pierwszej stronie wydrukowała list od porywaczy oraz zdjęcie porwanej dziewczyny. Do porwania przyznała się grupa „OPEX”, która lata temu dopuściła się serii przestępstw i pozostali nieuchwytni. List był zaszyfrowany. Zoltan spędził wiele dni na rozszyfrowaniu listu, zbieraniu dowodów, przesłuchiwaniu świadków i komponowaniu hipotez. Porównał sobie wycinki z gazet sprzed lat, w których pisano o tych przestępcach. Od początku coś mu nie pasowało, coś się nie komponowało. Czuł jakiś fałsz w tym wszystkim, aż w końcu wysnuł teorię…
Udał się do gazety, by powiedzieć im, że wie kto porwał dziewczynę i że wywiadu dla gazety udzieli za dwa dni w południe, gdy naśladowcy zostaną już pojmani. Wtedy oczywiście, nie wiedział jeszcze kto porwał jego przyjaciółkę, ale miał plan jak się tego dowiedzieć. Od początku prowadzenia sprawy widział jakieś nieścisłości między sposób działania OPEXU i sposobem działania naśladowców. To nie mogła być ta sama grupa…
Następnego dnia w gazecie na pierwszej stronie odnalazł artykuł, traktujący o tym co powiedział. Liczył na to, że porywacze przeczytają ten artykuł i spanikują, że popełnią jakiś błąd, np. wyślą do gazety coś nowego, coś nie do końca przemyślanego, co pozwoli mu czegoś się chwycić.
Tak się stało. Następnego dnia gazeta opublikowała nowe zdjęcie dziewczyny, w nowych okolicznościach. Pokój był inny – na pewno zmienili miejsce, miała na sobie te same ubranie i ślady po spływającym jej po policzku czernidle do rzęs. Zdjęcie było jednak trochę prześwietlone, mimo iż na zdjęciu nie było widać ani okna, ani smugi światła na podłodze. Co zatem spotęgowało flash aparatu na tyle, by prześwietlić fotografię?
Pod zdjęciem był dopisek...
"Szanowny Panie Zoltanie, bardzo nie ładnie tak kłamać. Skoro wie Pan jak nas znaleźć i twierdzi Pan, że pochwyci nas jutro do południa, to zagrajmy w pewną grę… Jeżeli nas pan znajdzie oswobodzi Pan narzeczoną, jeśli nie, Pańska wybranka umrze w męczarniach…   Tik – Tak Zoltan, Tik-Tak..."
Następnego dnia dokładnie w południe Zoltan udzielił wywiadu dla Głosu Czarnoborza, w którym dokładnie wyjaśnił w jakich okolicznościach doszło do schwytania naśladowców.
- Panie Zoltanie, serdecznie gratuluje doprowadzenia sprawy do szczęśliwego dla Wszystkich finału. Ogromnie się cieszymy, ze ktoś taki jak Pan czuwa nad nami. Proszę powiedzieć jak ich Pan odnalazł ?
- Pani redaktor, dziękuję za ciepłe słowa. Szczęśliwie udało się ich podpuścić i zmusic do popełnienia błędu. Na drugim zdjęciu zauważyłem dwie rzeczy, nad którymi musiałem się pochylić. Pierwsza z nich to nieprzenikniona ciemność na zdjęciu. Flash aparatu winien całkowicie oświetlić pomieszczenie, a jednak oświetlił tylko jego część – sugerowało to bardzo duży rozmiar pomieszczenia. To przywołało na myśl salę konferencyjną, namiot cyrkowy, albo teatr. Następna rzecz, to mimo tej ciemności, zdjęcie było prześwietlone. Coś musiało miejscowo wzmocnić światło, mimo iż nie było żadnych świetlistych plam na podłodze. Zresztą nie było tam widać ścian w których mogłyby być okna. Musiał tam znajdować się jakiś przedmiot skupiający wiązki fotonów i rozpraszający je by prześwietliły fotografię. Wtedy pomyślałem, że przecież w naszej operze, na środku sufitu znajduje się wielkie kryształowe sklepienie, a na loży centralnej jest tylko jedna ściana, którą musieli mieć za plecami robiąc to zdjęcie. 
- To niesłychanie przenikliwe. Wspominał Pan również, że już w momencie publikacji drugiej fotografii, wiedział Pan kto jest porywaczem.
- Cóż powiedziałem, że wiedziałem kto jest autorem dopisku pod fotografią. Wiedziałem również, że jest związany z grupą naśladowców, ze względu na to, że miał motyw, by być jej członkiem.
Poznałem go po "Tik – Tak Zoltan, Tik – Tak". Tak mówił do mnie mój profesor w Akademii podczas kolokwiów. Profesor, który potajemnie kochał się w porwanej dziewczynie… Lecz on mimo wszystko nie była nim zainteresowana. Mógł mieć żal zarówno do niej jak i do mnie.
Następnie wybuchł skandal, związany z tym, że dla gazety Zoltan podał zbyt dużo szczegółów dotyczących jednego z porywaczy, który był bardzo szanowanym obywatelem miasta i członkiem wielu organizacji państwowych.
Głośną sprawą rozsławił jeszcze bardziej biuro prawne Miltona i Kenseia, zbierając od nich podziękowania, opuścił Czarnoborze, na jakiś czas, aż skandal przycichnie, zwłaszcza, że upomniało się o niego Towarzystwo RTKA w stolicy Alfheimu - New Ness...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] claudebot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
skic-rp - minecraftgothicrp - yougame - mta-pssr - vcrp